W niedalekiej przeszłości pewien gigant uciął sobie drzemkę i niedopilnował swojego podwórka. Korzystając z okazji firma Mantic Games postanowiła uszczknąć co nieco z wargamingowego tortu i wydała serię gier skierowanych do tego samego odbiorcy, co produkty Games Workshop.
Jedną z gier jest właśnie rzeczony Deadzone. Sprytnie pomyślany jako połączenie planszówki z bitewniakiem. Jest plansza, i to 3D (sceneria dołączona do zestawu startowego), poruszanie się i mierzenie odległości w polach, a nie miarką. Ale widoczność określana jak w bitewniakach, „na oko”.
Dziś kilka figurek do frakcji Plague, czyli mutantów.